27 września 2013

Z pamiętnika nadwornego maga - opowiadanie konkursowe.

        Witajcie!
        Niedawno wziąłem udział w Warsztatach wyobraźni organizowanych w dziale literackim forum ogólnotematycznego torg.pl. Rzecz polegała na wykonaniu zadań rozwijających wyobraźnię, a ilość zgłoszonych prac była nieograniczona. Wrzuciłem dwie prace: wymyślony wywiad z samym sobą oraz opowiadanie w formie pamiętnika. Konkurs wygrałem co prawda wywiadem, ale Wam wrzucam opowiadanie, gdyż bardziej nadaje się na mój blog ;). Wywiad za to możecie znaleźć pod tym linkiem.
        Zapraszam!

Z pamiętnika nadwornego maga

Rok 32, księżyc 2, wschód 5 (daty zapisywane dalej są w postaci 32.2.5)
        Do Wielkoportu przybył statek kupiecki z Dalekiego Miasta. Zamieszanie na zamkowym dziedzińcu było zabawne, acz denerwujące. Kupcy biegali w tę i we w tę, szukając swoich pomocników (którzy często byli ich synami, a nierzadko też niewolnikami), szefów lub towaru na sprzedaż. Każdy chciał stać w pierwszym rzędzie, gdy z "Wielkiej Hyany" będzie wysiadał jeden z najsławniejszych handlowców w Królestwie.
        Cały dzień był nudny, nikt nie odwiedził mojej wieży. Że też większą popularnością cieszy się w dzisiejszych czasach handel od magii...

32.2.6
        Musicie wiedzieć, że "Wielka Hyana" została nazwa tak na część królowej Dalekiego Miasta - Hyany Trzeciej, która doprowadziła do zakończenia Wielkiej Wojny, choć zginęła krótko po tym. Podróżować nim mogli więc tylko najwyżsi rangą handlowcy, a Vahel z pewnością nim był. Gdy tylko zszedł na ląd, odwiedził stoisko każdego z naszych lokalnych kupców i sprawił sobie wiele pamiątek, wspomagając naszą gospodarkę.
        Zdziwiłem się, gdyż wieczorem Vahel wspiął się do mojej komnaty i poprosił o przysługę. Zanim jednak wyjawił, o co chodzi, nachlaliśmy się słodkiego czerwonego dalekomiejskiego wina. Vahel poszedł spać i nieprędko otworzy powieki. Czuję w żołądku, że wino było mocne... Biegnę do toalety...

32.2.7
        Rano przybyła Królewska Straż z dwiema sprawami. Pierwsza była oczywista: szukali Vahela, gdyż nie stawił się na audiencję u Króla, a druga... cóż, trochę to wstydliwe, ale upojony winem pomyliłem okna i zamiast przez to do wyrzucania odchodów, rzygałem przez wychodzące na dziedziniec. Kara była dotkliwa - dziesięć pełnych mieszków złota (a to tysiąc monet!).
        Nie zabrali Vahela, bo widzieli, w jakim jest stanie. I tak wystarczająco znieważył Króla.
        Vahel obudził się tuż po górowaniu słońca i od razu mnie zaskoczył. Wyjął z kieszeni zwój, który okazał się być listem. Wskazywał on, że w Wielkoporcie zakopano skarb i Vahel bardzo chciał go zdobyć. Jutro napiszę, o co dokładnie chodziło, dziś mój uczeń przyniósł kolejną skrzynię z winem...

32.2.9
        Minęły dwa wschody odkąd Vahel podał mi list. Wczoraj nie byłem w stanie nic napisać, gdyż cały dzień spędziłem u Króla, dyskutując nad zaistniałym problemem. A problem był wielki, bo według pisma, skarb zakopany był bezpośrednio pod zamkiem. To prawda, że królewską siedzibę wybudowano na wojennym cmentarzu, ale nikt nie sądził, że ktoś mógł kogokolwiek pochować z taką ilością złota przy sobie!
        Jak się okazało, pięciu bankierów ze zniszczonego w wojnie Małego Portu zakopał ówczesny główny skryba, spisując dokładnie ilość złota, które każdy z pochowanych miał w swojej trumnie. A łącznie był to ponad jeden worek (w worku mieściło się sto mieszków) - dokładnie dziesięć tysięcy i trzysta monet. Któż nie chciałby wykopać takiego majątku?
        Nie problemem było wykopanie tego lecz to, do kogo należy skarb.

32.3.1
        Dziś w nocy był nów, czyli mamy nowy księżyc. Minęło sporo czasu od moich ostatnich zapisek, ale trwał męczący proces ustalający właściciela zakopanego złota. Wyszło na to, że według królewskiego prawa skarb należy do tego, kto włada terenem, na którym go zakopano. Mędrcy z Dalekiego Miasta sądzili jednak, że w ich kodeksie prawo do skarbu ma znalazca. Może z tego wyniknąć niezła afera.
        W międzyczasie około dwudziestego wschodu zgłosił się do mnie pewien kupiec, któremu udało się zdobyć dziwną tarczę. Co prawda przedmiot nie był zaklęty, nie wykazywał magicznych właściwości, ale pokryto go starożytnymi runami, a tak się składa, że jestem w tym zakresie ekspertem. Zarobiłem mieszek złota za odczytanie słów "Elda ma fajne cycki".

32.3.2
        Sprawa skarbu rozniosła się pocztą pantoflową i każdy już wiedział o procesie. W prasie codziennej (nazywano tak obwieszczenia królewskie wywieszane przy bramach miasta) informowano o jego przebiegu. Dziś rano zamiast pergaminu, na dziedzińcu pojawił się klikon. Wykrzyczał, że decyzją niezależnego sędziego z Królestwa Barmaptoru skarbu nie należy wykopywać.

32.3.3
        "Wielka Hyana" odpłynęła z zawiedzionym Vahelem. Obiecał powrócić do sprawy, gdy Król umrze. Wierzył, że jego następca będzie chciał się wzbogacić, wszak proces mógł skończyć się ugodą (po połowie dla każdej ze stron). Król chciał całości. I tym mnie nie zaskoczył.
        Zaskoczeniem było to, że osobiście mnie odwiedził w mojej wieży i prosił o przeniesienie zamku w inne miejsce. Odpowiedziałem, że nie jestem zdolny do wykonania tak potężnych czarów i przenieść to ja mogę co najwyżej mieszek złota. Straż Królewska potraktowała to jako zniewagę i próbę wyłudzania pieniędzy.

32.3.7
        Minął księżyc odkąd wiem o zakopanym skarbie. Dziś także zakończył się mój proces. Zarzuty podtrzymano, sędzia stwierdził, że próbowałem wziąć zapłatę za usługi od samego Króla i skazał mnie na śmierć. Jutro będę powieszony, to jest ostatni wpis.

Ostatni wpis
        Nie wiem ile lat po mojej śmierci odnaleziono ten pamiętnik. Mam nadzieję, że losy skarbu potoczyły się tak, jak chciałem, czyli nikt go nie wykopał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz